a

Agnieszka Rupniewska

Zabrze stolicą Międzynarodowego Dnia Sprzątania Świata 2024!

W ścisłej czołówce miast w Polsce w kategorii „Najdroższa woda i ścieki w kraju”, bardziej lokalnie… „Złoty laur zadłużenia miasta w skali mikroregionu”. I jak tu nie mieć aspiracji na szerszą skalę?!

Tym bardziej że ma się potencjał. Gdzie indziej na każdym podwórku, za każdą kamienicą można podziwiać góry. Tak, góry… śmieci, no i do tego ten widok dzikich wysypisk w samiuteńkim centrum miasta. Gdy mieszkaniec Zabrza spotyka się w pracy z kolegą z Chorzowa, koleżanką z Katowic i mówi, że u niego w centrum miasta biegają szczury, ci patrzą na niego z politowaniem. Albo biedak ma omamy, albo na siłę chce być śmieszny – myślą sobie w duchu. Przecież to nie średniowiecze, szczury panoszące się wśród ludzi w XXI wieku? – jegomość potrzebuje wsparcia specjalisty, okulisty już z pewnością.

Ale temu zabrzaninowi jest wstyd! Bo on nie konfabuluje. Bo te siedliska szczurów są naprawdę. Bo te cuchnące wysypiska są obok jego domu! A obecna władza ma absolutnie za nic głos mieszkańców, którzy bezskutecznie apelują o rozwiązanie tego problemu.

Dochodzi do sytuacji, że radni, do których zgłosili się zdesperowani zabrzanie – jak ja  – składają interpelacje w ich imieniu i… zostają zbyci. Przykład. Gdy zawnioskowałam, aby postawić więcej kontenerów na śmieci na ul. Piłsudskiego, to dostałam odpowiedź, że ci z Piłsudskiego mogą przecież zrobić sobie spacer na Damrota, bo tam kontenerów jest więcej. Hmm, dlaczego nie przestawić kilku kontenerów na Piłsudskiego?

Idźmy dalej, obecne władze lansowały już nawet tzw. „model japoński”. Polega na tym, aby w mieście zlikwidować wszystkie uliczne kosze na śmieci. Wówczas (według światłych pomysłodawców idei) ludzie nie będą rzucać papierków na ulicę, tylko schowają je do kieszeni lub torby i zaniosą do domu, gdzie posegregują odpady i wtedy dopiero np. z ul. Piłsudskiego zrobią sobie spacer na Damrota.

Taki jest obraz polityki gospodarowania odpadami dzisiejszej władzy w Zabrzu. Ale moment. Jak dziś pamiętam rok 2006, kiedy to Małgorzata Mańka-Szulik postanowiła wziąć udział w wyborach. W jednym ze spotów mówiła, że Zabrze jest zaśmiecone, ale ona – jako dobra, śląska gospodyni – temu zaradzi. Od tego czasu minęło już niemal 18 lat! Jak dobrą gospodynią jest Małgorzata Mańka-Szulik, niech świadczą zdjęcia z ostatnich dni umieszczone poniżej.

Mam tylko jedną radę. „Dobra Gospodyni” Małgorzato Mańko-Szulik – nie zapraszaj do siebie perfekcyjnej pani domu! Bo jeśli w swojej willi masz tak samo „czysto” jak „czysto” jest w centrum miasta i na jego obrzeżach, to twój gość może doznać trwałego urazu psychicznego!